poniedziałek, 23 maja 2011

"Jutro" John Marsden

 O książce dowiedziałam się tak jak pewnie większość czytelników z Polski - poprzez akcję prowadzoną w szkołach ( w mojej co prawda nie, ale nieważne). Kiedy przeczytałam opis, pomyślałam, że chciałabym ją przeczytać, jednakże szybko o tym zapomniałam. Potem nieco się zdziwiłam, ponieważ zobaczyłam u siebie w szkole dziewczynę zaczytaną właśnie w "Jutrze". Trochę się zdziwiłam, bo osoby na szkolnych korytarzach raczej nie wychodzą poza "Zmierzch", "Pamiętniki Wampirów" etc., a tu takie zaskoczenie! Tydzień później ucieszyłam się niezmiernie, bo moja siostra postanowiła kupić sobie kilka książek, w tym właśnie tę, więc czym prędzej zabrałam się do lektury.

 Opowiada ona historię z jednej strony straszną dla każdej nastolatki, mieszkającej z rodzicami i niewyobrażającej sobie innego życie niż to, które prowadzi : kilkoro przyjaciół udaje się na wycieczkę do Piekła - odludnego miejsca, gdzie podobno mieszkał kiedyś pustelnik - morderca. Wyruszają tam na tygodniowy biwak. Kiedy wracają okazuje się, że ... wszystkie zwierzęta są martwe, a ich rodziny zniknęły. Żeby naprawdę zrozumieć to przerażenie, które ogarnęło w jednej chwili bohaterów trzeba samemu postawić się na ich miejscu i zadać sobie pytanie: Co ja bym zrobił/ zrobiła w takiej sytuacji?

 Jeśli chodzi o mnie, to pewnie zemdlałabym ze strachu, albo coś podobnego. Kilku przyjaciół też prawie zaczęło panikować, ale na szczęście dowodzenie przejął Homer - chłopak, który właśnie w tamtej chwili odkrył w sobie zdolności przywódcze. Musieli przecież zastanowić się, co robić dalej, sprawdzić co właściwie stało się w ciągu tamtych kilku dni i podjąć jakieś działania.

 W książce opisana jest przygoda, która jednocześnie pociąga, jak i odpycha. Oczywiście każdy pewnie chciałby przeżyć coś takiego- móc walczyć o przetrwanie z przyjaciółmi, ale jednocześnie pewnie nikt naprawdę gdyby znalazł się w sytuacji bohaterów, nie byłby zbytnio szczęśliwy. Uważam, że historia przedstawiona w książce jest na pewno ciekawa, interesująca i oryginalna. Autor musiał być bardzo pomysłowy, by stworzyć coś takiego. Ponadto bardzo spodobał mi się wątek Pustelnika, który podobno kiedyś zamieszkiwał Piekło.

 Oczywiście, jak to w książkach młodzieżowych, nie obyło się bez perypetii miłosnych uczestników wyprawy. Nie były one jednak za bardzo przesadzone ani zbyt rozwlekłe, więc ciekawie się czytało, nadawały one książce smaku. "Jutro" ma w sumie tylko jedną wadę - bohaterowie robią mnóstwo niebezpiecznych rzeczy, a ponoszą przy tym bardzo małe straty, co czyni niektóre wydarzenia dość nieprawdopodobnymi. Poza tym chyba nie dostrzegłam więcej minusów.

 Zachęcam wszystkich do przeczytania książki - uważam, że naprawdę warto!

środa, 18 maja 2011

"Kwiat Pustyni" Waris Dirie

 Już od dłuższego czasu planowałam napisać tę recenzję, ale zawsze coś się nie udawało. Jestem szczęśliwa, ponieważ w końcu się do tego zabrałam, bo ta pozycja zdecydowanie jest tego warta.

 O "Kwiecie Pustyni" dowiedziałam się w Internecie. Wcześniej kojarzyłam jedynie film, bo w trakcie jazdy do szkoły widziałam plakat. W sumie nie do końca wiedziałam, co to za dzieło, więc postanowiłam poczytać trochę recenzji. Już od razu się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że książka jest oparta na faktach. Takie pozycje zazwyczaj są ciekawsze. W końcu doczekałam się jej w bibliotece i wypożyczyłam bez chwili zawahania.

 Opowiada o młodej Waris, której imię znaczy w języku nomadów "Kwiat Pustyni". Autorka w tej książce dzieli się z czytelnikami swoimi dramatycznymi przeżyciami związanymi z obrzezaniem, które przeszła. Wielu z nas może uważać, że w dzisiejszym, "cywilizowanym" świecie nie ma miejsca na takie okrucieństwo, dlatego przeżyłam taki szok w trakcie czytania powyższego dzieła. Bo czy ktoś z nas, żyjących spokojnie w Polsce mógłby przypuszczać, że  w ciągu roku zostaje poddanych obrzezaniu kilka milionów dziewczynek? Na pewno nie. Należy jeszcze dodać, że następuje ono w brutalnych okolicznościach. Bez znieczulenia, małe dzieci cięte są ( nie, wcale nie specjalnymi narzędziami) ostrymi kamieniami, starymi, zakrwawionymi brzytwami lub kawałkami szkła. Potem znachorka zszywa wszystko używając igieł roślin, a następnie "pacjentkę" zostawia się na kilka dni samą na środku pustyni. Ktoś mógłby zapytać: Po co to wszystko? Odpowiedź jest prosta:  Nie jest to żaden obrzęd religijny, w niektórych krajach kobiety nadal traktuje się przedmiotowo, sprzedając je za miskę ryżu lub wielbłądy, a nowy pan młody chce mieć pewność, że jego małżonka jest stuprocentowo "świeża".

 Bohaterka pochodzi z Somalii, gdzie takie praktyki są na miejscu dziennym, tak jak w ponad dwudziestu innych krajach Afryki.  Jednak niestety, rozprzestrzenia się to też, na inne, cywilizowane kraje. Oczywiście, spora część dziewczynek umiera po takim "zabiegu". Większość przez zakażenie, złe zszycie rany, a niektóre po prostu nie wytrzymują bólu.

 Warto też wspomnieć o podtytule książki : " Z namiotu Nomadów do Nowego Jorku". Waris Dirie udowodniła,  że wszystkie bariery można przełamać. Pomimo wielu trudności, udało jej się wyjechać i rozpocząć normalne życie. Została modelką, a sława dała jej siłę, by opowiadać o okrucieństwie obrzezywania dziewczynek światu. Sama przeżyła ten koszmar, więc stara się naświetlić ludziom problem, którego nie zauważają, nigdy wcześniej o nim nie słyszeli. Po co tyle niepotrzebnych śmierci i bólu?

 Książka daje też jedno świadectwo: to życie pisze najokrutniejsze historie. Nic, co zostało zmyślone przez autora, nie jest w stanie zawrzeć tyle bólu, co biografia. Przykładów na to w literaturze jest bardzo wiele. Oczywiście pragnę gorąco zachęcić wszystkich do przeczytania.