wtorek, 22 marca 2011

"Wampir z M-3" Andrzej Pilipiuk

 Ostatnio praktycznie wszędzie można natknąć się na wampiry: właściwie nie ma sklepu ani biblioteki, w których nie byłoby nic o wampirach. Powstają o nich też filmy, komiksy i seriale. A wszystko to zaczęło się od sukcesu sagi "Zmierzch" i opanowało w dość krótkim czasie praktycznie cały glob. Nastolatki  oszalały na tym punkcie : co chwilę można dostrzec jakąś zanurzoną w lekturze książki w charakterystycznej, czarnej okładce (przynajmniej wzrósł przez to poziom czytelnictwa), albo grupę dziewczyn rozpływających się nad wdziękami swojego "Edwarda".

 Andrzej Pilipiuk postanowił wyjść naprzeciw tej "zmierzchowej" kulturze i także napisać książkę o wampirach. Jednak nie jest to po prostu zwykła lektura o wampirach, taka jak dziesiątki innych, o nie! Autor po pierwsze umieścił naszych krwiopijców w dość nietypowej scenerii, a mianowicie między szarymi blokowiskami PRL- u. Już sam ten fakt sprawia, że sięga się po nią chętniej, bo każdy zadaje sobie pytanie : Co właściwie mogły robić wtedy wampiry?

 Główną bohaterką, która także od początku stara się znaleźć odpowiedź na to pytanie jest Gosia, osiemnastoletnia wampirzyca, która zawsze sądziła, że wampirem zostaje się po ugryzieniu. Jednak nieźle się zdziwiła, gdy po śmierci obudziła się w trumnie. Co najzabawniejsze na początku sądziła, że jeszcze żyje, jednak z tego błędu szybko wyprowadzili ją inni krwiopijcy - komunista Igor i ślusarz Marek. Biedna dziewczyna musiała się wszystkiego nauczyć - przecież nigdy za życia nie spodziewałaby się, że obudzi się martwa w rodzinnym grobowcu!  Po pierwsze przekonała się, że wampirze życie nie jest takie jak na filmach, a już na pewno nie jest takie wampirze życie w PRL-u. Ludzie gorzej się odżywiają, przez co krew mają niesmaczną, a jedwab na pelerynę można dostać tylko w Pewexie za dolary.

 Spodobało mi się takie humorystyczne podejście do znanych nam wszystkim z mediów i literatury istot. Trzeba pamiętać, że cała ta moda się właściwie od "Zmierzchu", więc autor także nie poskąpił sobie w książce odniesienia do Edwarda, który razem z rodzinką wysysa sarenki w Stanach, nazywając to wegetarianizmem. Andrzej Pilipiuk pokazał coś, z czym już zdążyliśmy się osłuchać i do czego się przyzwyczailiśmy z całkiem innej strony. Sama nie żyłam jeszcze w czasach PRL-u, jednak słyszałam o nich sporo opowiadań, moi rodzice często wspominają tamte czasy, toteż nie miałam problemu, by wczuć się w role bohaterów. Swoją drogą, ta książka może być też uznana za ciekawą lekcję historii.

 "Wampir z M-3" znalazł zarówno bardzo wielu przeciwników, jak i zwolenników. W każdym razie nie jest to książka, która przeszła bez szumu. Ja zaliczam się bardziej do tej drugiej grupy. Może nie jest to bardzo wykwintna lektura, ale warto poświęcić na nią trochę czasu, ponieważ autor zdecydowanie podołał zadaniu. W książce można znaleźć zarówno sporo humoru, jak i ciekawej fabuły. Jest ona świetną receptą na nudę i deszczowe dni.

czwartek, 10 marca 2011

"Mechanizm Serca" Mathias Malzieu

 Pewnego dnia przeglądając odmęty Internetu trafiłam na coś, co mnie zainteresowało, co przykuło mój wzrok i już nie dało o sobie zapomnieć. Była to przepiękna okładka książki o wdzięcznym tytule "Mechanizm Serca". O autorze nie słyszałam nigdy wcześniej, pewnie dlatego, że na co dzień nie jest on pisarzem, a muzykiem.Wszystko zapowiada się ciekawie -klimatyczna opowieść nazwana "baśnią dla dorosłych". Bo przecież każdy z nas chciałby czasem powrócić do czasów dzieciństwa i zapomnieć o całym świecie podczas czytania baśni. Właśnie to zwabiło mnie do zakupienia "Mechanizmu Serca".

 W tej właśnie baśni autor postawił sobie za zadanie ukazanie pięknego uczucia, jakim jest miłość, za pomocą alegorii. Głównym bohaterem jest Jack, którego serce zamarzło, kiedy był jeszcze noworodkiem, a zamiast tego dostał jego protezę w postaci zegara z kukułką. Przez całe życie Jacka zegar działał trochę jak normalne serce- tykał szybko i głośno, gdy chłopiec się zakochał, a gdy cierpiał, jego drewniana proteza z kukułką drżała z żalu.Opiekunka Jacka, Madeleine, często śpiewała mu do ucha przed snem: "Love is dangerous for your tiny heart", ponieważ bała się, że ktoś może złamać mu serce (a w zasadzie zegaroserce).

 Podobało mi się to, że autor przybrał jako miejsce akcji dziewiętnastowieczny Edynburg. Daje to możliwość napisania pięknej, niesamowitej baśni, której to możliwości według mnie Mathias Malzieu niestety nie wykorzystał. Nie wiem właściwie, co tak mi się nie spodobało w tej książce. Wydała mi się wymuszona i po prostu nudna. Na szczęście miała ona tez jasne strony: końcówka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, więc czas poświęcony lekturze nie okazał się do końca stracony.

 Z czytania "Mechanizmu Serca" na pewno wyniosłam jedna ważną lekcję, o której tak często się zapomina: nigdy nie oceniać książek po okładkach. Tyle się  mówi o tym, że pozory mylą, a jednak człowiek często popełnia te same błędy. Z zakupu jednak się cieszę: okładka jest na prawdę przepiękna i teraz każdego dnia, gdy przechodzę obok mojego regału, przyciąga mój wzrok jak magnes. Podsumowując: Autorowi okładki należą się zasłużone brawa, a autorowi książki przydałoby się jeszcze trochę talentu pisarskiego.

czwartek, 3 marca 2011

Pierwszy stosik!

Postanowiłam wstawić tutaj moje najnowsze książkowe nabytki. Oto one:


Od góry:
1. Neil Gaiman - "Gwiezdny pył"
2.Andrzej Pilipiuk - "Wampir z M-3"
3.Eric-Emmanuel Schmitt - "Trucicielka"
4.Nicholas Sparks - "Prawdziwy cud"
5.Mathias Malzieu - "Mechanizm Serca"
6. Haruki Murakami - "Kafka nad morzem"
7.Stephen King - "Zielona mila