Książka zaczyna się od przedstawienia bohaterów. Są oni z różnych warstw społecznych i trudnią się różnymi zawodami, ale wszystkich łączy to, iż zdążają na Wyspę Murzynków, ponieważ zostali zaproszeni. Słynie ona z tajemnicy - żaden człowiek na prawdę nie wie, co się na niej znajduję, ani do kogo należy. Kiedy wszyscy są już na wyspie okazuje się, że jej właściciele są nieobecni. Sytuacja maluje się intrygująco : w wielkiej willi znajduje się dziesięciu praktycznie obcych sobie ludzi, a gospodarzy brak, a co w tym najdziwniejsze : nikt, nawet dwójka służących nigdy ich nie widział.
Nastrój niepewności szybko przerywa ogłoszony przez płytę gramofonową wyrok : każdy z zebranych kiedyś kogoś zabił. Podnosi się panika. Oliwy do ognia dodaje jeszcze śmierć młodego mężczyzny, Anthony'ego Marstona, która wygląda na spowodowaną zakrztuszeniem. Mieszkańcy wyspy zauważają, że w ich pokojach znajduje się wierszyk:
Dziesięć małych Murzyniątek
jadło obiad w Murzyniewie,
Wtem się jedno zakrztusiło -
I zostało tylko dziewięć
Dziewięć małych Murzyniątek...
Wśród paniki narodziło się pytanie: Kto umrze następny?
To jedna z niewielu szkolnych lektur, którą przeczytałam w tak krótkim czasie. Praktycznie nie mogłam od niej oderwać zanim się nie dowiedziałam, jak skończy się cała tajemnicza historia i kim jest enigmatyczny właściciel wyspy - U.N. Owen. Co chwilę podejrzenia padały na kogoś innego i nie sposób było się domyślić, kto może być mordercą. Akcja toczyła się szybko, toteż w trakcie lektury nie było czasu na nudę lub zniechęcenie. Cała książka jest niewielkich rozmiarów, więc czyta się ją szybko i lekko, a także przyjemnie. Mam zamiar przeczytać więcej książek Agathy Christie, ponieważ czuję się zachęcona.
Oczywiście "Dziesięciu Murzynków" polecam każdemu, kto pragnie odpocząć przy dobrej książce. Wniosek z tego taki, że czasem warto czytać lektury szkolne.