Dlaczego w oryginale? - Uważam, że żadne tłumaczenie nigdy nie odda stuprocentowo tego, co miał na myśli autor ( pomijając fakt, że tłumaczenie gier słownych zazwyczaj wygląda groteskowo).
Wracając jednak do "Alicji...": wbrew pozorom nie jest to książka dla dzieci, a nawet początkowo miała nie być wcale dla nich przeznaczona. Lewis Caroll ( a właściwie Charles Lutwidge Dodgson) był matematykiem specjalizującym się w szczególności w zagadkach logicznych, a także amatorskim fotografem - z czego ok. 50% jego prac to portrety dziewczynek. Naświetlenie sylwetki autora z pewnością może być pomocne przy analizowaniu jego filozoficznej powiastki. "Alicja w krainie czarów" jest według mnie dziełem kompletnym- naśmiewająca się z przywar, przepełniona ironią, ale też istotnymi filozoficznymi pytaniami. Pełna labiryntów i podwójnych znaczeń, a przy tym niesamowicie zabawna.
Moim ulubionym fragmentem jest herbata u Marcowego Zająca - jest tak jakby kwintesencją całej książki. Zabawny, ale i pouczający. Autor stworzył coś, czego jeszcze nie było, nie powielił żadnego schematu. Cała Kraina Czarów jest naprawdę magiczna - jest bowiem odmienna od wszystkiego, co wcześniej istniało, a przy tym chwilami tak zbliżona do prawdziwego świata.
Jeszcze jedną kwestią, którą chciałam poruszyć, są ekranizacje- niektóre bywały lepsze, niektóre gorsze, jednak uważam, że żadna z nich nie oddała perfekcyjnie klimatu książki. Najpopularniejsza chyba - Disney'owska strasznie "spłaszczyła" postaci, zamieniając dobrą powieść w przeciętną bajkę dla dzieci. Można by wymienić jeszcze film Tima Burtona, jednak on jedynie zaczerpnął niektóre wątki, całkowicie zmieniając fabułę.
Podsumowując, wyprawę do Krainy Czarów polecam wszystkim, zarówno w polskim przekładzie, jak i w oryginale. Na pewno nie będzie to czas stracony. Ja swoją drogą już zabieram się za czytanie "Po drugiej stronie lustra".
PS Polecam wersję z ilustracjami Arthura Rackhama, są niesamowite.